List otwarty odnośnie demokratyzacji polskiej polityki
Szanowni Państwo,
Pisali Państwo jakiś czas temu tekst „Świeża krew?” o finansowaniu partii politycznych. Jako winę braku nowych ruchów podali Państwo: „Dla wyborców jest więc oczywiste, że na razie na politycznym rynku nie pojawiła się nowa, atrakcyjna i oryginalna oferta. I nie pieniądze są tutaj winne.”
Pisali Państwo też: „LPR i Samoobrona weszły na polityczne salony, nie mając grosza przy duszy. A potem, gdy już zyskały prawo do atrakcyjnych budżetowych subwencji, przegrały wybory z kretesem”.
Państwo nie rozumieją pewnych rzeczy, dla kogoś chcącego dokonać zmian w tym kraju, oczywistych. Rozliczne ruchy polityczne, a przyznam się tkwić w kilku, nie mają pieniędzy na ulotki i ich kolportaż, na wydawanie własnych czasopism propagujących dane idee. Jest to działalność do której trzeba dokładać. Ja sam zaniedbuję pracę, tracę moje prywatne pieniądze pisząc list do Państwa.
W innych krajach tak nie jest. Na rozlicznych spotkaniach dystrybuujemy ulotki pokazujące liczbę beneficjentów subwencji dla partii politycznych w Polsce i w RFN. W Polsce jest to bodaj 4 czy 5 komitetów wyborczych, w RFN- aż 20.
Socjolodzy, proszę Państwa, badają przyczyny dla których ludzie zajmują się działalnością polityczną. Obawiam się że te powody nie są warte ani 0,6 mln (roczna egzystencja kanapowej partii), ani 3,4 mln (partia-minimum), ani 6 mln PLN (już partia). A proszę sobie policzyć koszty wydruku ulotek z programem, ulotek dla kandydatów, ich kolportażu, wydrukowania bezpłatnych gazetek do rozdawania, warsztatów z retoryki i erystyki, przygotowania stron internetowych, biur, spotów etc. Koszty prac ekonomistów pracujących nad programem gospodarczym.
Sam jestem ekonomistą, ale przenigdy bym się nie zabrał za pisanie reformy np. otwierającej rynek gazu dla konkurencji na tej sieci. Proszę mnie łaskawie poinformować, jak ja mając w kasie składki np. stu osób jestem w stanie w ogóle zaistnieć na rynku? To starczy na biuro, ale nie na konkurowanie z kimś mającym 100 mln dotacji na kampanię.
Państwo jako gazeta są gazetą anty-ekonomiczną i nie rozumieją, do czego dochodzi w wypadku braku konkurencji na rynku. Spada jakość oferowanych towarów i usług przede wszystkim. To świetnie widać w polskiej polityce, która niemal nie czerpie z wiedzy zewnętrznych ekspertów, konsultantów, bo nie musi- liczba partii jest ściśle ograniczona, mają one swoje nawyki. Nie mając konkurencji z zewnątrz, nie muszą one konkurować jakościowo starając się np. rządzić w oparciu o wiedzę naukową (której w Polsce zresztą niemal nie ma- vide pozycja polskich uczelni w rankingach).
Co do LPR-u i jego sukcesu „bez dotacji”, to Pan Strzembosz z Prawicy Rzeczpospolitej opowiadał podczas „Spotkań Liberałów” na temat finansowania partii politycznych, jak to pewien dziennikarz telewizyjny, p. Nomejko, miał za pomocą promowania tego ugrupowania w mediach publicznych obalić rząd AWS-UW. Wg p. Strzembosza popularność Samoobrony była pochodną wykorzystania tego ruchu przez opcję kontrolującą TVP do obalenia rządów AWS-UW.
Zaś LPR, podawany jako inny przykład awansu, miał po prostu dostęp do mediów katolickich, czego ruchy np. liberalne czy socjaldemokratyczne nie mają. Zresztą pół roku temu zdaje się ten sam ruch w sondażach uzyskał kilka procent poparcia tylko dlatego że partia ta była stale obecne i stale zapraszana do TVP. Inne ruchy pozaparlamentarne zapraszane nie są.
Ludzie aktywni społecznie, proszę Państwa, z tego co zauważam to nawet nie silą się na zajmowanie się działalnością polityczną, znają bowiem zasady finansowania partii politycznych, powodujące że nowopowstające ruchy są bez szans przy takiej konkurencji. To jest oczywiście wypaczenie idei wolnego rynku i równości podmiotów wobec prawa, nie występujące np. w RFN. I co z tego? Do Trybunału Konstytucyjnego obawiam się że nie mamy nawet prawa tego zaskarżyć (co jest kolejną kpiną z demokracji nie dającej prawa do sądu).
Metoda to albo znieść dofinansowanie partii w ogóle, co wyrówna szanse nowych partii ze starymi, albo uzależnić je od liczby głosów obniżając progi tak jak w RFN (chyba kilka tysięcy). W wielu krajach normą jest rozsyłanie ulotek partii i kandydatów do wyborców w danym okręgu za darmo. Do tego represyjna ordynacja wyborcza umożliwiła ludności kraju w 2007 roku wystawienie 7 list ogólnopolskich. W ostatnich wyborach do Bundestagu w RFN ludność miała prawo wystawić aż 27 list.
Jest mi niezmiernie przykro że Państwa gazeta broni status-quo jak ongiś za komunizmu czyniły to gazety reżimowe. Nawet „Dziennik” w tym temacie kilka razy napisał całkiem otwarcie. Demokracja nie gryzie, a ja ciekaw jestem czy możliwy jest jeszcze gorszy system od obecnego gdzie nie pamiętam dokładnie ale chyba 20 % PKB, co, jak słyszałem, ale nie sprawdzałem, miało być największa wielkością na świecie, idzie na transfery społeczne. Być może zresztą o taki system Państwu idzie i są zeń Państwo zadowoleni.
Z wyrazami szacunku,
adam
Literatura, źródła:
Wykaz dofinansowywanych partii w RFN: http://www.bundestag.de/bundestag/aufgaben/weitereaufgaben/parteienfinanzierung/festsetz_staatl_mittel/finanz_08.pdf
D. Wielowiejska „Świeża krew?”, link: http://wyborcza.pl/1,75515,6546656,Swieza_krew__Czy_nowe_partie_maja_szanse_na_Sejm_.html
Lista partii biorących udział w wyborach do Bundestagu w 2009 r.
http://de.wikipedia.org/wiki/Bundestagswahl_2009#Parteien