Czasem odwiedzam różne środowiska i podziwiam je za wytrwałość w niemocy. Niemocy zmienienia czegokolwiek w polskiej rzeczywistości, ba, niemocy nawet w przebiciu się z argumentami. Pozostał im często tylko Internet. Oglądam sobie wysiłki polskich liberałów, socjaldemokratów czy zielonych. To co z tego, że w innych krajach ideologie takie dominują w politycznym mainstreamie, mogą być publicznie wyrażone, ba, jeszcze są nagłośnione przez media. Polska to inny świat. Tutaj, być może z powodów wyznaniowych, a być może z powodu bratobójczej walki w innych środowiskach, konserwatyści dominują.
Polska jest obecnie krajem bez politycznej alternatywy dla partii rządzącej, i takie ruchy się nie pojawiają. Jest to problem braku bodźców ekonomicznych, czyniących sensownym angażowanie się w ruchy polityczne. Stan w którym na rynku politycznym wystąpiło zagrożenie monopolem jest niepokojący. Brak potencjalnego konkurenta na rynku (bo jest mało prawdopodobne by któryś z ruchów uzyskał poparcie pozwalające sformować rząd) to brak mechanizmów równowagi i kontroli- checks and balances, typowych przeciwwag zapewniających transparentność i jawność procesów decyzyjnych. Może przytaczanie zamierzchłych polityków mało wnosi do niniejszej analizy, ale jest pewna ekonomiczna logika w słowach klasyka, Johna Dalberga-Actona: „wszelka władza korumpuje, a władza władza absolutna korumpuje absolutnie”.