O iluzji demokracji w Polsce
Ernest Skalski pisząc o polskiej polityce lekceważy znaczenie systemu finansowania polityki w Polsce. Tkwimy tymczasem w systemie w którym 4 ruchy polityczne dotowane z budżetu dysponują środkami na kampanie wyborcze, a cała reszta- nie. Wyjątkiem jest tutaj Stronnictwo Demokratyczne, które może spieniężyć kilka kamienic- i tylko dlatego jest traktowane jako potencjalny gracz na polskim rynku politycznym oraz przyciąga zbiegów z innych partii.
W systemie demokratycznym partie mają mniej-więcej równe szanse. Nowopowstałe ruchy nie są dyskryminowane. Wzorem może być system finansowania polityki w RFN. System finansowania polityki z budżetu obowiązuje już na poziomie wyborów w landach. Wystarczy 5 tysięcy głosów w jednym tylko okręgu by zdobyć prawo do dotacji z budżetu i środki na rozwój. W Polsce, aby przekroczyć próg uprawniający do otrzymania wsparcia z budżetu, należy przekroczyć próg 3 % głosów, czyli zdobyć 490 tysięcy głosów w skali kraju (wg danych z wyborów roku 2000).
Zwykły, szary obywatel nie jest w stanie sfinansować kampanii wyborczej, biorąc pod uwagę statystyczną jego zamożność. Nie jest w stanie tego dokonać nawet liczna grupa obywateli. W skali kraju koszt rozdania ulotki z programem nowego ruchu do ok. 30 mln wyborców to kwota co najmniej 4,5 mln PLN. Do tego billboardy, spoty telewizyjne. Poprawna kampania umożliwiająca trafienie z programem do wyborców to wydatek minimum kilkunastu mln PLN.
Gdy z przyjaciółmi zainteresowaliśmy się światem polityki parlamentarnej w Polsce, był to już system zamknięty o wysokich kapitałowych kosztach wejścia i braku możliwości wejścia dla ruchów obywatelskich zakładanych przez osoby o statystycznej zamożności. Działające w Polsce pozaparlamentarne ruchy polityczne albo nie prowadzą bieżącej działalności nie mogąc jej sfinansować, albo funkcjonują w oparciu o inne modele biznesowe niż ruchy polityczne, z których typ organizacji pozarządowej jest najbardziej rozpowszechniony. Działając jako partia polityczna nie można się ubiegać o dofinansowanie zewnętrzne.
Reasumując, nie żyjemy w kraju funkcjonującej demokracji. Politycy z którymi rozmawiałem opowiadali o korupcji dzięki której ruchy pozaparlamentarne zdobywały środki na kampanię. Inni liberalni politycy z Forum Liberalnego nie widzieli w ogóle sensu podejmowania działalności politycznej nie mając perspektyw zapewnienia finansowania swoim ruchom. Nikt nie jest na tyle dobrotliwy, by w imię dobra współobywateli wysupływać kwoty większe niż zwykłe składki do ok. 200 PLN rocznie. Mając nawet tysiąc członków w skali kraju, ma się budżet co najwyżej na wybory do rad miejskich w małym mieście.
Co więcej, zgromadzenie kapitału ludzkiego w Polsce to dopiero jest wyzwanie. Niski poziom polskiej polityki to pokłosie tragicznie niskiej jakości szkolnictwa wyższego, którego najlepsze placówki są dopiero w czwartej lub szóstej setce rankingów światowych. Chcąc reprezentować w polityce kompetencję gospodarczą o jaką dopomina się Ernest Skalski, w Niemczech nie mielibyśmy problemu ze skompletowaniem kompetentnej kadry, w Polsce zaś kompetentnych ekonomistów na lekarstwo, a tych którzy chcą angażować się w politykę, jest ledwie garstka.
Polska wg historyków idei liberalnych jest europejskim matecznikiem liberalizmu. Tutaj, w okresie rządów Zygmunta I i Zygmunta II (lata 1506-1572), po raz pierwszy ucieleśniła się ta ideologia, owocująca niezwykłym rozkwitem kraju, ale też krwawą reakcją kończącą okres niepodległości religijną wojną domową, bo nią była wojna o obronę konfederacji barskiej. Wojna ta wybuchła w proteście przeciwko wymuszeniu przez kraje ościenne praw politycznych dla polskich innowierców, na lata pogrążając kraj w chaosie braku władzy.
Dzisiejsza sytuacja ruchów liberalnych w Polsce winna być rozpatrywana przez pryzmat pół tysiąca lat historii, obfitującej w intensywne konflikty wyznaniowe. Podjęliśmy próbę zmiany tej sytuacji, rozpoznając możliwości finansowe i organizacyjne. Przez najbliższe 20-30 lat nie widzę możliwości stworzenia liberalnej alternatywy dla PO w stylu niemieckich Wolnych Demokratów (FDP) czy brytyjskich Liberalnych Demokratów (LibDems). Brakuje zarówno kapitału ludzkiego jak i finansowego. Polska scena polityczna jest szczelnie zabetonowana, nie widać też śladów kształcenia nowych elit tego kraju.
Adam Fularz