Zapomniana dziedzina gospodarki- turystyka industrialna
Adam Fularz
Jako ekonomista często boleję nad tym, ze samorządy polskich
miast nie dokładają należytej troski o zabytki kultury technicznej na swym terenie.
W Polsce jest ich relatywnie mniej niż w wysokouprzemysłowionych krajach Europy
Zachodniej, a i mimo to pozostałości po rozwoju technicznym naszej cywilizacji
są bezrefleksyjnie niszczone.
Przykład pierwszy z brzegu. W Żarach w woj. lubuskim działało
ongiś całe zagłębie węglowe. Na południe od tego miasta jeszcze nie tak dawno działały
liczne kopalnie, a szyby były połączone z miejscami przeładunku niezwykle
rzadką koleją linową, oraz systemem podmiejskich towarowo-pasażerskich tramwai
elektrycznych, po których nie pozostało niemal śladu. Istniejące do dziś
zagadkowe filary kolei linowej i pozostałości skomplikowanych mechanizmów
wprowadzające tą kolej linową pod ziemię są zaniedbane, obrośnięte i
pochłonięte przez las. Nikt nawet nie wysilił się, by to dziedzictwo
przeszłości zachować dla potomnych. Mimo iż nieliczne już obiekty byłych
kopalni możnaby uczynić skansenem, atrakcją turystyczną, przedmiotem
weekendowych wypraw mieszkańców bliższej i dalszej okolicy, to nie słychać o
takich zamiarach.
Takich przykładów bezrozumnego niszczenia wartościowych
urządzeń jest wiele. Zniszczone młyny, wiatraki, rozkradzione linie kolei
wąskotorowych, które po tym jak je porzuciły PKP, nie znalazły nowego
właściciela. A że taka kolej może się odrodzić pod nowym właścicielem, świadczy
casus wielu sprywatyzowanych kolei wąskotorowych: Rogowskiej, Śmigielskiej,
Kaliskiej, Przeworskiej, Starachowickiej, Bieszczadzkiej czy Górnośląskiej.
Wszędzie tam pojawił się nowy właściciel, często stowarzyszenia miłośników
danego tematu i starej techniki, które doprowadziły zaniedbany majątek do
stanu, w którym mógł on przyciągnąć zainteresowanie turystów. Odbudowano
rozgrabione linie wąskotorowe, sprowadzono z innych miejsc tabor kolejowy, i
zaczęto oferować przejażdżki dla turystów a nawet budować nowe linie. Koleje
wąskotorowe stały się atrakcjami turystycznymi, żywym muzeum techniki, gratką
dla miłośników turystyki industrialnej, żywiołowo rozwijającej się gałęzi
turystyki, w której przedmiotem zainteresowania jest dawna technika.
Turystyka industrialna to zwiedzanie dzisiejszych i dawnych
kopalni, hut, zapór wodnych, przejażdżki historycznymi tramwajami, starymi
pociągami, statkami itd. Jest ona powiązana często z licznymi „przygodami” i
unikalnymi przeżyciami takimi jak zjazd windą do kopalni soli w Wieliczce,
chyba najbardziej udanym przykładem sukcesu w turystyce industrialnej w Polsce.
Tyle że kopalnia soli w Wieliczce działa na tym rynku od dawna, i oferuje nie
tylko zwiedzanie samej kopalni, ale także np. koncerty pod ziemią i liczne inne
atrakcje.
W Polsce znaczenie konieczności ochrony dziedzictwa
technicznego oraz jego wykorzystania jest najczęściej niedostrzegane, a polskie
regiony pełne są nieodkrytych dla turystów, zapuszczonych pozostałości rozwoju
kultury technicznej człowieka. Często najlepszym pomysłem na wykorzystanie
dziedzictwa przeszłości dla rozwoju turystyki i wzbogacenia atrakcyjności
regionu jest poszukanie dla niego nowego gospodarza, i najczęściej są to
organizacje III sektora: stowarzyszenia, fundacje, zrzeszające sympatyków
różnych dziedzin. Ich działalność w Polsce jest niekiedy uznawana za przejaw
ekscentryczności, choć wszędzie w Europie nikt z samorządów na działalność
stowarzyszeń przyjaciół i miłośników techniki w ten uprzedzony sposób nie
patrzy, natomiast dominuje wola utrwalenia dziedzictwa pokoleń oraz uczynienia
danego regionu ciekawszym, bardziej atrakcyjnym turystycznie.
Warto by te pozostałości trudu naszych przodków zachować dla
potomnych, zwłaszcza że te „żywe muzea techniki” prowadzone przez
stowarzyszenia miłośników i świetnie promowane na rynku turystycznym nie tylko
wzbogacają region, ale i zwykle zarabiają na siebie, często dzięki ogromnej
ofiarności ich członków, wkładających niemały trud w zachowanie dziedzictwa przeszłości
dla potomnych. Ich działalność wzbogaca ofertę turystyczną regionu. Czymże
byłaby wizyta w Krakowie bez zwiedzania kopalni soli? Albo wizyta w
Bieszczadach bez przejażdżki górską koleją wąskotorową?
Polskie żywe zabytki coraz bardziej wpisują się w krajobraz
polskiej turystyki. Ważne jest jednak, by nawet ta działalność była oparta o
zasady wolnego rynku i prowadzona była dla zysku. Bowiem mamy w Polsce aż nadto
skansenów techniki, które, od lat upaństwowione, podlegają tzw. soft budget constraints (miękkim
ograniczeniom budżetowym, czyli w razie wystąpienia strat zostaną one pokryte z
pieniędzy podatnika) i w ogóle nie muszą zabiegać o turystów i promować się na
rynku aby przetrwać. Ważne jest, by dziedzictwo przeszłości było wspierane, ale
by nie stawało się też odwróconym tyłem do klienta balastem wygodnie
pasożytującym na pieniądzach łatwowiernych podatników.