Brak nadziei dla kolei pasażerskiej w Polsce
O kolei państwowej, nawet z okazji jej 80-tych urodzin, nie ma sensu nawet pisać. Jest to ewidentną stratę czasu. Kolej w Polsce jest przykładem branży upadającej. I to nie dlatego że nie ma dla kolei miejsca na rynku, o nie! Nie ma w Polsce lepszego przykładu branży porzuconej przez władzę na pastwę rdzy i samolubnych związków zawodowych niż kolei.
W matni związkowców
O sprawach kolei nie decydują politycy, oni już tej branży nawet nie kontrolują. Koleją rządzą związki, rządzą grupy nacisku, a te są odporne na krytykę. Wydaje się że przyczyną obecnego stanu rzeczy są związki zawodowe.
Ale czy wina leży tylko po stronie związkowców? Nie, ja widzę większą przewinę u polityków, którzy lata temu odwrócili się od kolei, przestali bronić interesu pasażerów, zostawiając ją na pastwę monopoli, związkowców, bezdomnych, złomiarzy i pokrzyw. Kolejarze ze staruszki PKP chyba nie mają styczności z rzeczywistością i wciąż żyją w glorii przeszłości, kiedy kolej „woziła”. Dziś ten środek transportu w polskich województwach stracił większość swych dawnych klientów w relacjach regionalnych, którzy gremialnie wybrali samochody i autobusy.
Kolejarze z PKP żyjący marzeniami z przeszłości, chyba nie widza że kolej generalnie wozi dziś głównie pasażerów na biletach zniżkowych oraz tych których albo nie stać, albo jeszcze nie mogą mieć własnych 4 kółek. Kolej nie stanowi już żadnej atrakcyjnej alternatywy dla samochodu osobowego, tak jak ma to miejsce w Europie Zachodniej. Wyjątek stanowią pociągi w pekapowskiej nowomowie nazywane „kwalifikowanymi”, którymi włada rzekomo komercyjna spółka PKP Intercity, i które wydają się być tym co ma pozostać jako kolejne wcielenie PKP, gdy 30- i 40-letnie składy się wreszcie rozsypią i nie zostanie nic zdatnego do wożenia pasażerów przewozów regionalnych.
PKP generalnie nastawiła się na przetrwanie w mocno okrojonej formie kilku głównych szlaków łączących tylko kilkusettysięczne aglomeracje. Od lat remontuje się jedynie główne linie. Stan linii bocznych i lokalnych jest dziś opłakany, są na nich tysiące ograniczeń prędkości do 20 lub 30 km/h. Jest jasne że w momencie gdy nadejdzie chwila prawdy, i Polacy sprowadzą jeszcze trochę używanych samochodów z zagranicy (obecnie trafiło ich na polskie drogi około 1,6 miliona), poziom motoryzacji osiągnie wskaźniki zachodnioeuropejskie, a stan dróg nieco się poprawi, wówczas dla większości wyeksploatowanej do śmieci technicznej sieci PKP nadejdzie kres służby dla pasażerów i pozostanie jedynie jako sieć towarowa, podobnie jak miało to miejsce w USA. Przyszłość kolei w stylu PKP w Polsce to kilka głównych linii.
Kolejowy monopolista PKP od lat ma najsilniejsze lobby w parlamencie, i od lat ustawy o kolejach pisane były pod dyktando związkowców, a nie klientów kolei. To związki zawodowe, z którymi ściśle współpracują inne grupy nacisku związane z tym sektorem, rządzą kolejami. Kilkakrotnie już dochodziło do tzw. syndykalizacji zarządzania, czego dowodem były fatalne błędy w raportach rocznych, nigdy nie spełniających wymogów światowych standardów finansowych.
Góra urodziła mysz
Prywatyzacja PKP, ogłaszana jako panaceum na bolączki polskich kolei, została już zakończona. Góra urodziła mysz- chciałoby się powiedzieć widząc jej efekt. Po ponad dekadzie przymiarek, kosztownych analiz, ekspertyz, wynajęciu drogich doradców prywatyzacyjnych rzekomo „sprywatyzowano”, a w istocie skomunalizowano poprzez sprzedaż lokalnym samorządom podwarszawską WuKaDkę.
Jak zauważają krytycy tej firmy, hasłem przewodnim spółek grupy PKP powinien być slogan ”PKP: Nie da się”, oraz rozmaite natręctwa, jakimi ten największy polski monopol raczy swych klientów. Apatia i mantra nie-chce-się i nie-da-się na PKP idzie z samej góry. Witryna internetowa tego największego kolosa transportowego w Polsce zmieniała się od momentu powstania 3 razy. Za każdym razem było to poprzedzone artykułem prasowym wytykającym jej twórcom internetowe zacofanie najwyższej wody. To tylko świadczy głębi mentalnego osierocenia tej firmy, będącego czymś w rodzaju zbioru nieudolnych managerów z politycznego nadania.
A partnerstwo publiczno-prywane, jak już wiele lat temu zauważył J. Wesołowski, ogranicza się do obdrapanej budki z kebabem. Dworce PKP są w wielu miastach spelunami, slumsami, pełnią często rolę budzącego największą odrazę budynku w mieście. Nawet na Ukrainie sprawa ma się kompletnie odmiennie- tamtejsze dworce to ekskluzywne pałace podróży, wystarczy porównać elegancki lwowski dworzec z ohydnym smrodem katowickiego slamso-dworca, nadającego się jedynie do wyburzenia.
Brak nadziei
Na PKP tak naprawdę nic się nie zmieni w czasie rządów tej ekipy. Recepta na reformę kolei leży w rozwijaniu konkurencji na torach, ponieważ tylko ona umożliwia kontrolę poziomu kosztów, sprawności marketingowej poszczególnych przewoźników, umożliwa też postęp i innowacje, bowiem te szybciej można wdrożyć w małej skali jednego przewoźnika regionalnego niż w skali ogólnokrajowego przedsiębiorstwa.
Pożegnajmy kolej
Tak naprawdę przyszłością transportu pasażerskiego jest nie kolej, ale lotnictwo. I to nie z tego powodu że technologia kolei jest gorsza, albo że kolej przegrywa ekonomicznie, o nie! Kolej ma ogromną zaletę w porównaniu do lotnictwa czy samochodu osobowego: jest energooszczędna. Wielką wadą kolei jest natomiast to że w odróżnieniu od lotnictwa, na kolejach trudno jest o konkurencyjny rynek, a koleje często są monopolami, z reguły ściśle regulowanymi przez państwo, co powoduje że przegrywają w walce o klienta z tym najbardziej zliberalizowanym rynkiem transportowym świata: lotnictwem.
Ratunkiem dla polskiej kolei jest tylko gruntowna i celowa demonopolizacja rynku, i przekazywanie majątku PKP w ręce innych podmiotów. To, co dotychczas było ewenementem, jest jedyna nadzieją dla polskich kolei. Kolei, które tak naprawdę nie mają sobie równych w Europie pod względem impetu swojego upadku. Nawet koleje litewskie, jeszcze bardziej niż PKP zmarginalizowane na rynku, zdają się odbijać od dna, i świadczą usługi taborem komfortowym.
Ale PKP jak zwykle udadzą ze się nic nie stało. Wymienią stronę internetową, cośtam poprawią, ale za chwilę historia się powtórzy. Bo PKP jest niezdolna do samodzielnego działania i tworzenia, ona właśnie jakoś żyje dzięki głosom zewnętrznych krytyków, marketingowym radom entuzjastów kolei i różnym osobom uparcie podtrzymującym tego twora przay życiu. To firma, której zawartości lepiej nie sprawdzać.
Tak naprawdę kolej w Polsce jest skazana na dalszy upadek. Wprowadzenie szerszej konkurencji na rynku pasażerskim w obecnej sytuacji politycznej jest nierealne, co więcej, z całym impetem powróciła syndykalizacja zarządzania. Kolej pasażerska w Polsce odjeżdża do zasłużonej krainy rdzy i historii. Pozostanie kilka głównych linii, cała reszta wkrótce straci nawet te resztki pasażerów, bo kto będzie jeździł rzadko kursującym, powolnym i brudnym składem?
