Widziałem inną policję...
Mieszkam na północy Anglii, w dzielnicy dla Hindusów, Polaków, i Jamajaczyków, głównie rastafarian (bo były tam najtańsze mieszkania). Byłem zszokowany tym jaka miła jest tutaj policja. Nie zaczepiają ludzi jak w Polsce, są mili, uśmiechają się, nie noszą broni przy sobie. Jak kiedyś hałasowaliśmy na ulicy jeszcze jako szczyle z liceum, to przyjechał jakiś "Bobie" (slangowa nazwa policjanta brytyjskiego) i nas niezwykle uprzejmie, ale stanowczo przekonał do przeniesienia się gdzieś indziej, tłumacząc cierpliwie że tutaj dostaniemy w pysk od miejscowych. W Polsce znam tylko określenie "psy" i "pały". Nie ma niczego nieco choćby bardziej sympatycznego, czegoś równie miłego jak angielskie "bobies".
W Anglii nie zanikła instytucja stójkowego- policjantów na ulicach jest pełno, ale ci policjanci są mili i sympatyczni. Zdaje się że zamiast bezwzględnie stosować się do litery prawa, dbają przede wszystkim o dobre imię swojego fachu, a wcielanie niekiedy trącących Wielkim Bratem i totalitaryzmem wymysłów polityków zostawiają najwyraźniej na potem, bo prawo w Wielkiej Brytanii jest egzekwowane z pewnym "marginesem" , "przestrzenią", która sobie istnieje pomiędzy literą prawa a normami które są wcielane w życie. Prawo prawem, życie życiem- możnaby zauważyć.
W parku gdzie codziennie ćwiczę capoeirę (brazylijski taniec walki) przechadza się mnóstwo patroli policyjnych, możliwe że w celu wyłapywania wyprowadzających tu psy- bo psich kup tu w ogóle nie ma). Ale nie zaczepiają ludzi pijących sobie jakieś alkohole albo palących jointy (w parku urządzane są przez mieszczan pikniki gdzie praktycznie wszystkie młodsze osoby palą zioło, niektóre- nieco zbyt wiele jak na moje odczucia). Nawet jak policjantki przechadzają się koło skejtparku, to nie ma tam takiej paniki jaka byłaby w Polsce- po prostu nikt nikomu nie wadzi. Policjantki sprawdzały coś zaraz obok na korcie tenisowym, a na skejtparku nie było żadnego zdenerwowania, mimo iż tutaj młodsza ludność generalnie "posiada" przy sobie marihuanę. Poza tym innym razem ścigano jakiegoś zbiega który ukrył się koło skejtparku i młodzi skejci wcale się policji nie bali tak jak w Polsce (gdzie przeszukuje ona ich w poszukiwaniu marihuany), a nawet pomagali policjantom. W parku grasowali za to przestępcy seksualni- na moich oczach jakiś mężczyzna próbował objąć nastoletniego skejta.
W Anglii widziałem obraz którego w Polsce nigdy nie widziałem- podczas festynu policjanci pilnowali porządku wokół namiotu z imprezą ragga- dubową zorganizowaną przez miejscowych rasta. Wszyscy palili dużo zioła, policjanci stali z boku i nie zakuwali pół świata w kajdanki. W Polsce na wszystkich imprezach reggae na jakich byłem nikt nigdy nie wpadł na pomysł zapewnienia tańczącym ochrony z rąk policji nawet jak organizowano je za miejskie pieniądze (tak tak, jeszcze za pieniądze z kasy "Komisji d/s rozwiązywania problemów alkoholowych"- :P). Bo po prostu policja w Polsce jest tak nieżyciowa że nie byłoby możliwe wykorzystanie jej do takiego zadania.
Policja w Anglii jest miła i w miarę życiowa. Ingeruje dopiero gdy "nie czyń drugiemu to co tobie niemiłe" jest złamana, dopiero gdy inna osoba ogranicza wolność swej ofiary. To jest takie wolnościowe podejście, i nie przeszkadza się z tego co zauważyłem jednostce w jej działaniach, jeśli nie przynosi ona szkód innym ludziom i sama sobie zanadto nie szkodzi, na tyle by w imię miłości bliźniego ją tam od czegoś na siłę odciągać. Policja w Wielkiej Brytanii raczej nie bierze na siebie odpowiedzialności za wymysły totalitarnych polityków i stworzyła pewien wyczuwalny dystans pomiędzy tym czego formalnie nie wolno, a tym co się egzekwuje. Ciekawe czy to jest przyczyną jej większej niż u nas popularności w społeczeństwie?