Nocna podroz komunikacja zbiorowa na wyspie Floripa, Brazylia
Gdy Cintia powiedziala ze jej znajomy nie moze mnie zabrac samochodem na lotnisko, lekko sie przerazilem. W zasadzie nie lubie polegac na tego typu znajomych znajomych ktorzy niby kogostam zawioza, bo to roznie bywa. No i jak zwykle opcja transportu wysypala sie.
Z wiosko-miasteczka na wyspie na oceanie musialem wydostac sie na polozone na tej wyspie lotnisko miedzynarodowe. Pobieglem po bagaze, usicskalem mame R. ktora udzialala nam gosciny i zyczyla mi ´Bog z toba´ na droge. Pognalem z tobolami na glowna droge wychodzaca z wioski.
Autobusow rozmaitych jezdzi cale multum, ale rozkladu nie uswiadczysz na przystanku. W ogole przystanki, jak jak w Polsce przystanki PKS-u, to sa czasem oznaczone tylko po jednej stronie ulicy. Aby jechac w przeciwna strone, po prostu czeka sie naprzeciwko.
Minely mnie jakies 3 autobusy nim dotarlem na przystanek. A bylo juz gdzies kolo za kwadrans 10 w nocy. Bylem lekko zaskoczony ze wioska- miasteczko produkuje taka horde autobusow. Oho, jest i przystanek po drugiej stronie ulicy. Logicznie wiec powinienem czekac naprzeciwko, tylko ze tam akurat dochodzi ulica. Czyli czekac gdzie- przed czy za skrzyzowaniem?
Zlapalem jakis autobus, ale zatrzymal sie jeszcze 50 metrow dalej. Pobieglem, przy okazji gubiac kwit rezerwacji hotelu z niedomknietej torby, ktory zwrocili mi podrozni z tegoz autobusu. Uff, jade. Podroz z przesiadka, mgliscie z mapy wyspy pamietalem ze po drodze jest jakas wioska- wezel komunikacyjny w ktorym schodza sie linie autobusowe.
Dojechalismy na ow wezel. Pasazerowie pokazuja mi gdzie sie mam przesiasc, bo z napisow na przodzie autobusu wiele dla mnie nie wynika. Kolejny autobus, a jest juz po 10-tej. Pytam sie lamanym portugalskim koiety w autobusie, czy mam kupic kolejny bilet. Ona ze nie, ze zaplacilem juz za cala podroz. Hmm, ciekawe. Uwaznie rozgladam sie. Terminal w wiosce Canasvieras czy jakos tak wyglada jak stacja metra- trzeba zaplacic by nan wejsc z ulicy. Sa takie bramki jak do metra. Jak sie juz nan wjechalo autobusem, to mozna sie przesiadac do woli. Dziwny system, ponadto w autobusach sa konduktorzy ktorzy przepuszczaja pasazerow przez kolowrotek po zaplaceniu kasy.
Sa i rozklady dla poszczegolnych linii- tak, najlepiej wywiesic je w terminalu we wiosce obok. Autobus goni rowno, z taka predkoscia jak samochody. Wjezdzamy a kolejny terminal, i na kolejny, na ktorym znow przesiadam sie na linie na lotnisko. Taka mala wyspa, mysle sobie, a ma siec autostrad, i nawet tunel pod jakas gorka, po 3 pasy w kazda strone.
Nie jestem zwolennikiem takiego transportu, wole miasta oparte bardziej o komunikacje zbiorowa, poziom zmotoryzowania na wyspie lekko mnie przeraza. Ale nawet R. chce swojej mamie kupic samochod, bo ona jak jedzie na kurs obslugi komputera to musi sie przesiadac 4 razy. Szkoda ze nie byla w Polsce- u nas taka wyspa, tak gesto zamieszkana, w ogole zatonelaby pod zwalami asfaltu i samochodow. Takich porzadnych dworcow przesiadkowych, tak gesto rozlokowanych, nigdzie w Polsce nie widzialem. W Polsce nie dotarlbym z tak malej miejscowosci o godzinie 10 w nocy na lotnisko, a tutaj- ku mojemu zdziwieniu, udalo sie.
Wymeczywszy sie na lotnisku przed telewizorem z filmami tak glupimi, ze az smiesznymi, nad ranem wreszcie zaokretowalem sie i dolecialem do Buenos Aires.
fot. cc wikimedia